poniedziałek, 11 stycznia 2010

Moja mała Finlandia

No to się porobiło! Śnieg i zamiecie, a miasto stoi. Ówczesny obrazek mojej mieściny przywołuje mi na myśl Finlandię, choć nigdy tam nie byłam. xD Cały kraj zmaga się z żywiołem: pociągi nie jeżdżą i brak prądu. Na drogach też nie lepiej. Wieczne korki. Podsumowując: wkurzyć się można! Choć to nie jest takie jednoznaczne.

Przecież jest pięknie. Te uliczki pokryte bielą, aż chce się biec przez nie śpiewając i skacząc radośnie. ^^ Kiedyś jako dzieci wszyscy cieszyli się na widok białego puchu, a teraz? Tylko problemy widzą: bo samochód trzeba odkopać, bo korek się robi, bo zimno, bo to, bo tamto. Przestańcie! Wyjdźcie i poczujcie zimę. Naprawdę warto.

Teraz z cyklu: „a co się stało dzisiaj?” spod paluszków Verenki.

Oczywiście wyszłam dzisiaj wcześniej. Naprawdę. Z ręką na serduszku. Od razu zauroczył mnie widok pewnej kupki śniegu, bo nagle ożyła! Okazało się, że jest to samochód próbujący się odkopać. Pani właścicielka nie miała szczęścia no i niezbyt jej to wychodziło.

Na przystanku było zimno. No i tłum zamarzniętych ludzi. Postanowiłam do nich dołączyć, zresztą, jakie miałam inne wyjście? Na pierwszy rzut oka wyglądało dobrze. Trasa w stronę centrum była względnie pusta i cały czas posuwała się do przodu, natomiast w drugą stronę stali, choć czasem coś tam się przesunęli. Po paru chwilach jednak rozwiały się moje nadzieje. Może w drugą stronę stali, ale stały tam też autobusy! A u nas cisza! Ani widu, ani słychu naszego transportu. Ciekawe czy w Finlandii też tak mają?

Gdy już tak stałam z dobre pół godzinki postanowiłam pójść pieszo. Poszłam w kierunku następnego przystanku i pisałam SMSa do koleżanki z klasy, że idę z buta. Jak wysłałam, byłam już może po połowie trasy między przystankami. Coś mnie podkusiło, żeby się odwrócić, no i bach! Autobus podjeżdżał na mój przystanek. Nie zdążyłabym tam dobiec, więc spróbowałam szczęścia biegnąc na następny. Udało się!

No i oczywiście pięknie spóźniłam się 30 minut na lekcje.

Powrót nie był już taki dramatyczny. Moja ulica się rozładowała i nawet szło sprawnie. Po powrocie wzięłam aparat i wyszłam nacieszyć się bielą. Oto efekty mojej pracy xD

Zdjęcie w sumie ukazuje kawałek mojego bloku, no i śnieżek. To tutaj zawsze przychodzi moja kicia, jak ją wołamy.



Trzecie zdjęcie to mój glan w śniegu. Nie mogłam się powstrzymać. Chciałam przez to ukazać, że śnieg dochodził mi nawet do pół łydki!




Na pewno moja okolica, nawet w śniegu, nie wygląda jak w Finlandii, ale to jest mój mały kraj nordycki (przynajmniej na tę chwilę).

Z takich ciekawych rzeczy jeszcze to ciekawa jestem czy dojedziemy jutro do Warszawy. W środę lecimy do Egiptu, no i fajnie byłoby zdążyć na samolot ^^

Pozdrawiam ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz