piątek, 29 stycznia 2010

Folkearth

Wczoraj przeglądając strony w Delicious trafiłam na pewną stronę o muzyce metalowej. Przeglądając ją natrafiłam na notkę z października 2009 o nowym albumie Folkearth. Byłam wniebowzięta. Aktualnie pisząc te słowa słucham owego albumu i dlatego postanowiłam wspomnieć na blogu jaki ten zespół jest cudowny.

Folkearth to projekt muzyczny łączący muzyków z różnych krajów. Grają utwory folk lub Viking metalowe. Nazwa łączy oba elementy folk + earth (ziemia - w geście tego, iż jest to grupa międzynarodowa).

Najnowszy album - Rulers of The Sea 

01. The Voices of the Dead (4:19)
02. Rulers of the Sea (4:17)
03. The Doomed Crusade (5:07)
04. Lord of the Spear (5:11)
05. The Prince of Epirus (4:14)
06. Cosmogenesis (4:18)
07. Folkearth (4:56)
08. I Am Fire (4:21)
09. Apollonian Light (4:25)
10. When the Gods Doth Return (4:26)
11. Byzantine Princess (4:00)

Podekscytowana kliknęłam play i ... no i trochę się rozczarowałam. Zespół uwielbiam za ich epickie utwory typu Invictus, Thunders of war czy Father of Victory. Mają ładny wokal, ciekawą linie melodyczną, a po zamknięciu oczu można się poczuć jak w jakimś świecie fantasy. Oczywiście w pierwszym utworze jest interesująca melodia wykonywana na flecie, jednak growl psuje atmosferę. Nie to żebym nie lubiła growlowania ;) Poszukiwaną przeze mnie epickość odnajduję dopiero w 11 utworze - Byzantine Princess. Bardzo przyjemnie się jej słucha. Jest delikatna i prawdziwie folkowa. Resztę mogę śmiało powiedzieć, że podchodzi bardziej pod Viking.

Podsumowanie

Odejście od epickich melodii na rzecz rypanki i growlu - lubię taka muzykę, ale bez przesady... Piękno niektórych piosenek z poprzednich płyt jest poprostu bombowa i powinni iść w tym kierunku. Za to ich kocham.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz