poniedziałek, 14 września 2009

Tragedia, czyli od ext3 filesystem error po kernel panic ^^

W takich chwilach czuje się inteligentna ^^ Naprawiłam mój system. Mimo, iż wczoraj jeszcze siedziałam z łzami patrząc w monitor i pytając się czy to już może koniec życia mojego dysku twardego. Jednak z paniką dałam rade upewnić się, że dysk żyje i prawdopodobnie uda mi się to naprawić, ale do sedna.

Sobota
Zaczęło się to w sobotę. Ściągnęłam "Fausta" Goethego i chciałam przeczytać. No ale to był doc, a z powodu iż wolę pdf chciałam przekonwertować. Klikam sobie ikonkę eksportu do pdf, wybieram gdzie itd. Czekam. Wyświetla mi się "Nie ma miejsca na urządzeniu" O.O Szok. Sprawdzam. Żadna z partycji nie miała 100% pełności. No ale z powodu że terminy cisnęły, a brak czasu temu towarzyszył porzuciłam to w stanie niewyjaśnionego ewenementu. 


Niedziela
W niedziele, czyli wczoraj, ewenement przerodził się w tragedie. Chciałam zainstalować jakiś program, więc w tym celu wydałam komendę yaourt -S nazwa_programu jednak system odpowiedział mi, iż nie może stworzyć katalogu tymczasowego, ponieważ nie ma miejsca na urządzeniu. Ponownie sprawdziłam (df -h) czy wszystko gra. Zaczęłam Googlować. Znalazłam, że oprócz miejsca mogą wyczerpać się jakieś iwęzły (informacje o nazwie i atrybutach? w sumie dalej nie wiem co to :P). No to wklepałam df -i -h no ale żadne nie miało 100% full.

Zaczęłam szukać dalej. Znalazłam temat na forum Archa odnośnie mojego błędu tylko, że dla ext4. Pewien gostek mówi tam, że miał taki błąd i problem rozwiązało sprawdzenie dysku pod kątem błędów systemu plików. Więc postanowiłam tak zrobić. Wymyśliłam sobie, że wejdę na tty1 i tam odpalę. Gdy włączyłam wirtualną konsole nr 1 moim oczom ukazał się czarny ekran z białymi literkami formującymi się w wiadomości błędów. Z góry na dół i ciągle pojawiały się kolejne! Wszystkie zaczynały się od EXT2-fs error

Wyłączyłam komputer. Włączyłam go ponownie. Moim oczom ukazał się napis:
Grub loading...
Error 17
I tyle. Komputer stał. Tragedia. Panika. A co będzie jeśli dysk padł totalnie? No ale nie poddajemy się. Chwyciłam Lubuntu LiveCD (o jak dobrze że miałam płytkę) i odpaliłam z niej komputer. Pierwsze co zrobiłam to zamontowałam partycje z danymi. Działa! Kamień spadł z serca. Wtedy, już bardziej na spokojnie, wklepałam polecenie e2fsck /dev/sda7 no i poszło. Pytało czy naprawiać różne błędy. Siedziałam praktycznie trzymając "y". Było tego od groma ^^" Po ukończeniu reboot i zaciesz kiedy Grub ukazał menu! Kliknęłam w Archa, a tam Kernel Panic.

I tym pozytywnym akcentem zakończyłam wczorajszy dzień. I nie. Nie śniłam o rozwalonym Linuksie. Naprawdę nie mam takiej obsesji =P

Poniedziałek (dziś)
W sumie było to dość oczywiste, że taka naprawa nie zwróci pełni używalności. No, ale nie mogłam się wtedy poddać, za dużo już zrobiłam. No więc znów zaczęłam googlać. Znalazłam to na ArchWiki. Wiedziałam że opcja 1 odpada - konfiguracja była dobra, przecież nic nie zmieniałam. Więc została opcja 2.

Zrobiłam tak jak było napisane, jednak po wydaniu polecenia chroot /mnt dostawałam errora =/ Myślę sobie - nie mam szczęścia, no ale nie poddajemy się, nie? Znów wujek Google przychodzi z pomocą. Nie wiem z której strony to wzięłam, ale znalazłam komendę, aby używając pacmana zainstalować coś określając gdzie znajduje się partycja root. Wygląda to tak pacman -r /mnt/ -S base No i zaczęło się instalować. Oczywiście nie mogło być za długo za różowo i oczywiście przy pierwszej próbie tworzenie kernela zakończyło się failem. No ale puściłam drugi raz i wszystko zadziałało. Reboot.

Po reboocie w końcu zobaczyłam mojego archa! :) Błąd na błędzie, ale wstał. Potem trzeba było przeinstalować cały system. Wszystkie pakiety co do joty. No i puściłam pacman -S $(pacman -Qq | grep -v "$(pacman -Qmq)") jak podpowiadała mi ArchWiki. Oczywiście nie ruszyło po pierwszym razie. O nie, nie, nie! Do pierwszej instalacji trzeba było dorzucić "f" żeby wymusić nadpisywanie plików. Pamiętam, że wbrew przeinstalowaniu wszystkiego z 2 razy dalej nie działała komenda ls mówiąc o jakimś błędzie biblioteki libcap - po wklepaniu pacman -Sf libcap nagle zadziałało.

W końcu po jakże długiej drodze zobaczyłam swojego Linuksa. I KDE. I wszystkie programy. I wszystkie ustawienia - tak jakby nic się nie stało. I w takich chwilach człowiek czuje się inteligentny.

Pozdrawiam ^^

1 komentarz: